Indie kraj pełen kontrastów, kontrowersji, kolorów, zapachu i smaków. Wylądowałam w Delhi Airport nad ranem, za oknem samolotu można było zobaczyć pola slamsów po jednej stronie po drugie stronie nowoczesne hotele znajdujące się przy lotnisku. Po przylocie kieruję się do stanowisk wydających e-wizę. Kolejka spora ale idzie sprawnie jest zresztą kilka okienek. Na podstawie promesy wbijana jest wiza do paszportu ale wcześniej pobierane są odciski palców. Najpierw przykładam do skanera palce lewej ręki, później palce prawej ręki, a na końcu kciuki. Po całej procedurze pracownik lotniska wbija do paszportu upragnioną pieczątkę. Teraz tylko muszę odebrać bagaż i dalej w drogę ku przygodzie.
Wychodząc z lotniska uderzyło mnie gorące, mętne powietrze wymieszane z różnymi zapachami niekoniecznie przyjemnymi. Mętne powietrze to niestety smog. Ciekawostką było to, że nasz kierowca czekał na nas przed wejściem do terminala. Zasada jest taka, że na lotnisku przebywają tylko pasażerowie. Jeśli coś zapomnimy zabrać wychodząc z terminalu niestety już z powrotem nie będziemy mieć możliwości powrotu na terminal. Nasz kierowca przywitał nas z girlandami kwiatów zawieszanych na szyję. Ciekawostką też było dla mnie, że kierowca miał swojego pomagiera. Czyli osobę, która oczywiście zabierała bagaże, ustawiała podnóżek przed schodami wejściowymi do autokaru, roznosił wodę. Kierowca zajmowała się kierowaniem, pomocnik innymi rzeczami. No nic co kraj to obyczaj. Stolica Indii położona w północnej części kraju nad rzeką Jamuną to trzecia aglomeracja świata, na której terenie mieszka 26,5 miliona ludzi. Jest ważnym węzłem komunikacyjnym, stanowi centrum przemysłu i kultury. Przoduje także w rozwoju technologii informacyjnej i telekomunikacyjnej. Jednocześnie Delhi uważane jest za jedno z najbardziej zielonych miast na świecie. 20% terenu metropolii zajmują drzewa i parki. Byłoby to doskonałą zachętą, by pozostać dłużej w Delhi, gdyby nie wszechobecny smog. Kolejną rzeczą do której musiałam się przyzwyczaić to bieda, ludzie śpiący w kartonach na ulicy, żebracy. Na początku było to ciężkie ale o zgrozo im dłużej byłam w Indiach tym bardziej stało się to dla mnie normalne. Ale patrząc na ludzi żyjących na ulicy byli oni uśmiechnięci nie widać było w nich żalu czy agresji. Taka karma. Indie to przede wszystkim kolory. Ulice Delhii, Mumbaju, Agra pełne są ludzi wręcz tłumów. Kobiety poubierane w kolorowe Sari. Wydawało by się im bardzie strojniejsze tych hinduska pochodzi z wyższej kasy a tak nie jest. Miałam okazję zobaczyć pokaz ubierania Sari, byłam również w lokalnej fabryce gdzie metodą tradycyjną do dziś tkane są przepiękne, kolorowe dywany i robione m.in. apaszki z jedwabiu. Nie byłabym kobietą , żeby nie kupić sobie takiej pamiątki. Co zdziwiło mnie w Sari to że jest to zwój materiału misternie oplatany na ciele. Materiał ma długość 6 m. Występuje kilkanaście stylów wiązania sari, każdy region ma swoje charakterystyczne. Najbardziej popularne jest zwijanie dookoła talii materiału, którego koniec zawieszony jest na ramieniu. Kobiety pracujące w biurze, w szkołach i w siłach zbrojnych mają nakaz zakładania choli zakrywającego talię. Całość ubioru zdobi chusta, która jest symbolem skromności.
Co mnie zaskoczyło najbardziej?
1. Taj Mahal – Ulubionym zabytkiem zakochanych bez wątpienia jest Tadż Mahal. To mauzoleum to nie tylko perła architektury, ale i symbol wielkiej miłości. Obiekt został wybudowany nad rzeką Jamuna, w mieście Agra w Indiach, mieszczącej się ok. 200 km od Delhi, czyli dawnej stolicy Indii. W 2007 roku grobowiec Tadż Mahal ogłoszono jednym z siedmiu nowych cudów świata. Co roku ten niesamowity zabytek Indii wpisany na listę UNESCO odwiedza ponad 3 mln turystów.
2. Fort w Agrze – zespół budowli fortecznych i pałacowych w Agrze w Indiach, wzniesiony z inicjatywy Akbara. W 1983 roku fort został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
3. Jaipur – różowe miasto ze względu na swoje charakterystycznie pomalowane budynki, po prostu lśni. Serce miasta to jedyny w swoim rodzaju Pałac Miejski, w którym do dzisiaj rezyduje dawna rodzina królewska. Niesamowite wrażenie robi Jal Mahal – pałac na wodzie; warto również odwiedzić Govind Dev Ji, świątynię, która gra główną rolę w niejednej legendzie o Kriszna; w Jantar Mantar, wpisanym na listę UNESCO obserwatorium astronomicznym.
4. przejażdżka rykszą po starym mieście Delhi- niezłe wyzwanie. Jeździ się ciasnymi uliczkami starego miasta wkoło pełno straganów sprzedających wszystko, nad nami wiszą tony pozwijanych kabli, skaczą małpy. Szok, oczywiście każdy trąbi, wpycha się, z dwóch teoretycznie pasów ruchu jazdy robi się kilka, czyli kto pierwszy ten lepszy.
5. Śmieci…
To niestety jeden z tych mitów, który znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Wszędzie, dosłownie wszędzie walają się śmieci. Jedynie plaże pozostają o dziwo czyste. Na ulice wylewa się wszystko.
6. Bombaj to esencja indyjskiego zamieszania i zgiełku – 12 milionów ludzi stłoczonych w siedmiu dzielnicach. Miasto to handlowe centrum kraju i wylęgarnia betonowych drapaczy chmur. Ciekawą częścią miasta są Wiszące Ogrody na wzgórzu Malabar, koniecznie trzeba zobaczyć Dworzec Victoria pozostałości po kolonii angielskiej, historyczną Bramę Indii. Piękne plaże również ale jednak polecam ograniczyć się do obserwowania ludzi niż do kąpieli wodnych.
7. Święte krowy- temat znów ciekawy i faktycznie tak jest. Jadąc drogami widać przy drogach krowy, jeżeli krowa wchodzi na ulicę ruch zamiera.
Pomimo wszech ogarniającego z każdej strony nas chaosu, szumu, klaksonów, tłumów- Indie mają w sobie coś intrygującego. Zachęcam każdego aby spróbował tej przygody…